“Milczące bliźniaczki” Marjorie Wallace to prawdziwa historia bliźniaczek, które stały się ofiarami łączącej je więzi. Autorka odkrywa przed czytelnikami okres ich dzieciństwa oraz wkroczenie na drogę przestępczą, o której mówił później cały świat. Jak doszło do tego, że dwie małe dziewczynki dobrowolnie odizolowały się od całego świata?

Miłość i nienawiść June i Jennifer

June i Jennifer Gibbons urodziły się na początku lat sześćdziesiątych w Walli jako czarnoskóre bliźniaczki. Dziewczynki od małego były szykanowane w szkole, w której większość uczniów miała biały kolor skóry, a wrodzona wada wymowa u jednej i drugiej nastręczała im kolejnych kłopotów w komunikacji. Szybko opracowały więc wspólny język, którego nikt inny nie rozumiał. Były nierozłączne, a ich matka zaczęła się niepokoić, kiedy poinformowały ją, że nie zamierzają wychodzić z własnego pokoju. Spędziły w nim dwa lata, otrzymując jedzenie pod drzwi, na zabawie lalkami i opisywaniu w pamiętnikach swojej relacji. Choć nie brakowało w niej ogromnej miłości, była ona naznaczona również nienawiścią i świadomością, że siostra jest ograniczeniem.

Kiedy świat usłyszał o siostrach

Coraz bardziej toksyczna relacja między siostrami doprowadziła do tego, że postanowiono wysłać je do dwóch różnych szkół z internatem. Rozłąka źle jednak na nie zadziałała. Katatoniczne zachowanie i brak reakcji na czynniki zewnętrzne dowiodły, że bliźniaczki muszą być razem. I rzeczywiście były, ale coraz bardziej izolowały się od świata zewnętrznego. A ten miał o nich usłyszeć dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy zostały oskarżone o drobne przestępstwa oraz podpalenie. W rezultacie siostry trafiły na lata pod opiekę psychiatryczną. Dwie czarnoskóre dziewczyny znalazły się w szpitalu o zaostrzony rygorze wśród morderców i gwałcicieli. Dopiero naturalna śmierć jednej z nich pozwoliła drugiej odżyć i nadrobić stracony czas. Ich przejmująca historia fascynuje i przeraża, przywodząc raczej na myśl bestsellerowe powieści grozy.